Bałtyk sypnął złotem

Wiecie, że morze daje prezenty? Zwykle znajdują się w stertach tzw. detrytusu, czyli patyków i śmieci leżących przy strefie przyboju. Do najcenniejszych należą oczywiście bursztyny, a po to by zdobyć te największe… trzeba się trochę poświęcić.

Pani Bożena Wleklińska od lat mieszka w Rogowie. Sama o sobie mówi, że jest „plażowym włóczykijem”. – Lubię ten spokój już po sezonie. Wędrowanie sam na sam z plażą i morzem, gdy w zasięgu wzroku nie ma ani jednego człowieka – opowiada. Pani Bożena fotografuje amatorsko swoje prace publikując w portalach społecznościowych. Na zdjęciach możemy zobaczyć szerokie przestrzenie białego piasku, stalowo szare fale i monumentalne chmury zakrywające horyzont. Czasem są to sople zamieniające drewniane ostrogi wychodzące w morze w lodowe czapy.

15 lutego pani Bożena wracała ze spaceru od strony Dźwirzyna. Pogoda była już posztormowa, świeciło ostre zimowe słońce. – Zobaczyłam te bursztyny z plaży. Nie leżały w pasie patyków, ale pływały wodzie. Nie zastanawiając się zbyt długo, zdjęłam buty i weszłam po nie do wody – relacjonuje. Było warto! Dwie grudy bursztynu o pięknej i czystej strukturze ważą 24 i 65 gramów. To wyjątkowe znalezisko – Nigdy specjalnie nie wychodziłam po bursztyn. Wiadomo, zawsze ma się nadzieję, że coś się znajdzie. Tym razem Bałtyk był wyjątkowo szczodry – opowiada.

Pani Bożena uległa „bursztynowej gorączce”. – Wróciłam do domu po męża, lubię morsować, założyłam więc strój kąpielowy i wróciliśmy w to samo miejsce – mówi. I znów było warto! Udało się wyłowić jeszcze trzy grudy jantaru. Mniejsze, ale również cenniejsze niż drobinki znajdowane na plaży.

Bursztyn tych rozmiarów to jedno z najcenniejszych znalezisk tego typu na naszej Zielonej Wyspie od lat. Pomorze Zachodnie nie należy do najlepszych łowisk tego minerału w Polsce. Wiadomo, że największe ilości tego surowca łowi się w okolicach Mierzei Wiślanej. Jednak i u nas zdarza się trafić na jantar wyjątkowych rozmiarów!

Michał Ostrowski

fot. autorki